Nie, to też nie jest tak jak piszesz. Popularnym stereotypem jest rzekoma autonomia polskiej pracy pod zaborem austriackim... no a przyklejona Ziemia Obiecana ukazała się we Warszawie, po polsku, w polskiej prasie, pod zaborem rosyjskim.
O tym nie chcemy mówić, łatwiej powiedzieć była cenzura nie interesuj się co wówczas drukowano.
Była rusyfikacja i ludzie nie umieli czytać, ale np. pierwsze gimnazja żeńskie w Polsce to właśnie min. we Warsza... cicho! To wszystko kłamstwa, pomówienia. Car gnębił polski lud, tak mówi podręcznik do historii.
To teraz mrocznie. Gdyby tak pójść zacząć badać naszą historię może się okazać strasznie antynacjonalistycznie, że my wcale nie potrzebujemy państwa polskiego. Pod zaborami było przecież... dobrze.
Komu służy Polska? Komu ona jest niezbędna do funkcjonowania? Och, niewygodne pytania szczególnie w dobie Europy Regionów i ogólnie myśli Federacyjnej UE.
tonerek pisze: ↑03 paź 2021, 18:30
Dlaczego mit założycielski trzeba było oprzeć na mesjanistycznej wizji, co się potem odbiło czkawką za 20 lat, a nie na rachunku zysków i strat?
Odpowiedź na to pytanie jest dużo bardziej złożona. Punktem wyjścia nie jest chłodna kalkulacja, punktem wyjścia jest trauma.
Kowalski (co miał żonę i dwie krowy na Okęciu) rzucił się z saperką i mordem w oczach na drugiego Kowalskiego (co miał żonę i dwie krowy na Balicach). Pierwszy wrzasnął za Cara, drugi wrzasnął za Cesarza i w najlepszym wypadku powybijali sobie tylko zęby.
Wydarzenie znamy jako Ostatnia Wojna Cesarzy.
Okres stosunkowego jakby nie patrzeć rozwoju (rewolucja przemysłowa XIX w., tak) w którym los przeciętnego człowieka się poprawił kończy się jednym wielkim feudalnym roz...dolem.
To nie Kowalski nacjonalista decydował o powoływaniu armii i wyznaczaniu tras przemarszu. Osobami decyzyjnymi właśnie był Car, Cesarz (niemiecki i austriacki), Król u Anglików, a w dodatku oni wszyscy byli spokrewnieni. To był moment kompletnego upadku autorytetu. System feudalny zawiódł. To
ONI zawiedli, nie my.
Stąd być może próba ułożenia świata na nowo, już bez monarchii a wszelka wrogość wobec zamierzchłych systemów jest tylko próbą wyparcia.
Poradzenia sobie z traumą.
Pojawia się izolacjonizm, którego nacjonalizm oczywiście jest jedną z odsłon, w zamkniętym narodowym gronie nie będziemy się przecież mordować.
To też dobrze się nie skończyło.
Europę jest szczególnie ciężko podzielić, bo z jednej strony właśnie nacjonalizmy i grupy etniczne, a z drugiej feudalne zobowiązania zamierzchłego systemu (zorientowane oko jeszcze potrafi je dostrzec).
A sama idea rachunku zysków i strat bardzo mi się podoba. XXI wiek to dobry czas na chłodną kalkulację. To które kierunki wyszczególnimy? Który zysk uwypluklimy, a którą stratę przemilczymy, a może na odwrót, której straty niepowetujemy, a na zysk machniemy ręką? Mam nadzieję zrozumiałe.