Wszystkie religie świata, wywodzą się od strachu przed śmiercią, w przeciwieństwie do istot mniej rozumnych [ zwierzaki ] lubimy sobie komplikować życie, wmawiając sobie różne historyjki. I według mnie wizja nieba i aniołków, jest wizją wręcz piękną - chciałabym umieć odnaleźć w wierze jakieś źródło spokoju czy obietnicę rzeczywistego raju, gdzie będę sobie bytować. Zazdroszczę ludziom wierzącym. Biblia jest dla mnie tylko książką. Nie neguję iż postać Chrystusa nie istniała, ale poza tym... tyle razy było to przepisywane, opowiadane, dopisywane. Jak mam wierzyć w coś w czym siedzi tyle fałszu. Jednakże ciekawią mnie niektóre pozornie proste zagadnienia, odnośnie tej religii - lecz gdy pytam ludzi uważających się za wierzących, nawet nie potrafią tego wytłumaczyć prostym językiem np. "Czym według nich jest Duch Święty?". I znowu: jak można wierzyć w coś, czego nie rozumiesz [ i nie mówię tu o etapach przemiany wody w wino ]. "Nie wiem dokładnie w co, ale wierzę, chodzę do kościoła więc jestem dobrym człowiekiem, chociaż nawet nie słucham kazania bo zasypiam po 10 minutach". Wgl nienawidzę zjawiska kultu przedmiotu, tępych ludzi modlących się do zacieków na ścianie rzekomo w kształcie Jezusa, modlenia się do... obrazów. Rozumiem, że to jest po to aby się skupić bardziej, ale sam kult Maryjny jest według mnie czasami aż zbyt przytłaczający, prawdziwy obiekt wiary ludzi którym jest postać samego Jezusa/Boga. Modlenie się do kawałka kości na szybką O.O dopisywanie nowych Świętych, których życiorys jest czasem pełen okrucieństwa, ale zyskali to miano bo robili to w imię Boga.
No i jedno pytanie, na które nikt nigdy nie chce mi odpowiedzieć bo jest "głupie" i nie należy podważać Prawd Wiary [ czy jak się to zwie ], bo na tym polega wiara, że się tego nie neguję. Wiem, że jest głupie i zaraz ktoś zrobi facepalm czytając to ale:
Skoro wedle tej religii, Jezus, Duch Święty i Bóg, to jedna osoba, to dlaczego Jezus zwał się sam Synem Bożym, a na krzyżu wołał swego Ojca? Skoro to jedna i ta sama osoba, to dlaczego wołał samego siebie...?
Dobra, wracając do moich przekonań religijnych... jeżeli to wgl. religią nazwać można. Wierzę we wszystko i nic - czyli uważam, że niczego nie będzie, ale jak będzie to to będzie miła niespodzianka. No, do czasu potem zacznę płonąć w piekle
W duchy też czasem lubię wierzyć i nawet sennik mam(!). Jeżeli Bóg miałby istnieć, to tak jak gdzieś wyczytałam, stworzył świat 'nakręcił go' jak zegarek i pozostawił samemu sobie.
Ale też przypominają mi się ciekawe słowa Szymona Hołowni, który uważa, że skoro mówimy o Bogu, to jest to dowód na to, iż istnieje. A podświadomą chęć wiary, można porównać do pragnienia - daje ono nam znać, że gdzieś musi istnieć woda, aby je zaspokoić. Podobnie jest Bogiem, wedle jego uznania.
< o ile dobrze pamiętam, czytałam tylko początek, potem książka mi gdzieś zniknęła O-O >