Byłam nieśmiałym, może nawet nieco lękliwym dzieckiem, co było między innymi wynikiem wychowania przez niedojrzałą matkę (nie chcę wchodzić w temat głębiej, ale ogólnie od najmłodszych lat dawała mi odczuć, że mnie nie akceptuje, poza tym ogólnie była niewłaściwym wzorcem, przejawiała wiele raniących zachowań). Jako to nieśmiałe, milczące, nieco zahamowane w ekspresji dziecko, oczywiście też introwertyczne, czyli raczej spokojne, umiejące się skupić, lubiące samotnicze rozrywki np. czytanie, nie umiałam się odnaleźć w grupie, zamanifestować poprzez ekspresję swojego miejca, wywalczyć sobie pozycji. Właściwie przez okres niemal całej szkoły rozmawiałam zazwyczaj z jedną, dwoma osobami, nie czułam potrzeby na więcej. Na wczesnym etapie nie miałam jeszcze negatywnego nastawienia do ludzi, ale wraz z upływem lat pojawiało się więcej zachowań ze strony rownieśników, ktore odbierałam jako odrzucenie, dokuczanie, wykluczenie, które właściwie trwają do dziś. W środowisku dorosłych, czyli pracowym, wcześniej na studiach, zchowania te przybierają postać sarkastycznych uwag, zawoalowanej albo nawet jawnej krytyki, z gatunku tych oceniających, nie konstruktywnych. Nie rozumiem, dlaczego, po co? Ja im nie wchodzę w drogę, nie oceniam, nie czepiam się, robię swoje. Nie szukam akceptacji, ale przebywam w grupie, rozmawiam, nie jestem niemiła. Zawsze czuję się za to zaskoczona atakiem i choć wiem, co powinnam mówić, jak zaregować, to zapominam języka w gębie.
W wyniku tego nie lubię ludzi. Właściwie trudno mi kogoś polubić. Wśród ludzi czuję się kimś od nich gorszym, choć tak naprawdę nie uważam sie za gorszą. Nie uważam, że obecnie jestem niepewna siebie, mimo wielu jawnie krytycznych ocen, ale nie lubię się odzywać w gronie ludzi, bo często jestem źle zrozumiana, a tym samym źle oceniana. W pracy mam "reputację" osoby "nie do ludzi", choć nie jestem milczkiem, po prostu wykonuję swoją pracę, nie paplam cały czas, bo potrzebuję skupienia. Nie lubię się uśmeichac do ludzi, bo ich nie lubię, a nie potrafię być nieszczera
Przez wiele negatywnych zachowań, ocen miałam etap bardzo niskiej pewnosci siebie, a nawet depresji, wiele kompleksów, ale wychodzę z tego dzięki terapii i autoterapii. Wiem, że opinie innych nie są prawdą o mnie, często są nawet obiektywnym kłamstwem . Pozostaje jednak złość i niezrozumienie "po co?" oraz niechęć do ludzi.
Czy macie podobnie?