1. Krytyka konstruktywna jak najbardziej, bo jest to komentarz zwrotny, dzięki któremu można coś ulepszyć, poprawić, nauczyć się, wyciągnąć wnioski.
VS
2. Natomiast krytyka wynikająca z toksycznego usposobienia osoby krytykującej jest czymś niszczącym.
Czy krytyka jest potrzebna?
- ćma
- Introwertyk
- Posty: 110
- Rejestracja: 23 lis 2016, 18:09
- Płeć: kobieta
- Enneagram: 5w4
- MBTI: INFJ
- Lokalizacja: Śląsk
Re: Czy krytyka jest potrzebna?
Wszystko, co widzisz, to tylko perspektywa, wszystko, co słyszysz, to tylko opinia.
- Rafael
- Krypto-Extra
- Posty: 901
- Rejestracja: 04 lip 2022, 22:01
- Płeć: mężczyzna
- Enneagram: 9w1
- MBTI: ISFJ
- Lokalizacja: Warszawa
Re: Czy krytyka jest potrzebna?
A zatem prosta zasada "nie czyń drugiemu co tobie niemiłe". Minimum przyzwoitości.
Nie o górę się potkniesz, ale o kamień.
- Rafael
- Krypto-Extra
- Posty: 901
- Rejestracja: 04 lip 2022, 22:01
- Płeć: mężczyzna
- Enneagram: 9w1
- MBTI: ISFJ
- Lokalizacja: Warszawa
Re: Czy krytyka jest potrzebna?
Gdzież bym śmiał?
Powód się zawsze znajdzie.Ayşin pisze: 08 kwie 2025, 15:25 Nikt bez powodu ani nie chce być ani krytykowany, ani oskarżny, ani obrażany, wiadomo.
A kto ma decydować czy słuszny, czy nie?
Są ludzie, którzy nie mają żadnego problemu z tym, że ktoś ich krytykuje.
Nie szukając daleko mój ojciec taki jest. Zawsze spokojnie wszystkiego wysłucha zastanowi się i zgodzi się lub nie.
Dla niego krytyka go to objaw zainteresowania nim, przyczynek do dyskusji. okazja do nawiązania intelektualnego kontaktu.
On sam też wszystkich krytykuje, zazwyczaj ma rację, tylko co z tego, kiedy rani innych emocjonalnie tymi swoimi mądrymi słowami.
Ale do niego zasada "nie czyń drugiemu co tobie nie miłe" nie ma zastosowania. Bo dla niego krytyka jest miła.
On myśli, że robi ludziom dobrze.
Skomplikowane to trochę,
Nie o górę się potkniesz, ale o kamień.
Re: Czy krytyka jest potrzebna?
Czytałam, że w analizie transakcyjnej odchodzi się od określenia "rodzic krytyczny" na rzecz "rodzica normatywnego". Wydaje mi się, że w tak rozumiana "krytyka" jako odniesienie do norm i zasad jest potrzebna, natomiast "krytycyzm" zdecydowanie nie.
Na normy i zasady warto również patrzeć krytycznie, sprawdzać ich aktualność, bo czasy się zmieniają i coś, co sprawdzało się przez stulecia, w obecnej sytuacji może być bezpodstawne, niepotrzebne a nawet opresyjne.
Na normy i zasady warto również patrzeć krytycznie, sprawdzać ich aktualność, bo czasy się zmieniają i coś, co sprawdzało się przez stulecia, w obecnej sytuacji może być bezpodstawne, niepotrzebne a nawet opresyjne.
- Rafael
- Krypto-Extra
- Posty: 901
- Rejestracja: 04 lip 2022, 22:01
- Płeć: mężczyzna
- Enneagram: 9w1
- MBTI: ISFJ
- Lokalizacja: Warszawa
Re: Czy krytyka jest potrzebna?
Tylko kto ma decydować o tym czy krytyka jest konstruktywna czy nie?ćma pisze: 19 lis 2023, 13:01 1. Krytyka konstruktywna jak najbardziej, bo jest to komentarz zwrotny, dzięki któremu można coś ulepszyć, poprawić, nauczyć się, wyciągnąć wnioski.
Krytykowany, czy krytykujący?
Nietrudno zgadnąć że opinię tych dwóch osób mogą być często rozbieżne.
Ale wychowanie małoletnich dzieci to jednak co innego.Ósme cudo pisze: 17 maja 2025, 22:00 Czytałam, że w analizie transakcyjnej odchodzi się od określenia "rodzic krytyczny" na rzecz "rodzica normatywnego". Wydaje mi się, że w tak rozumiana "krytyka" jako odniesienie do norm i zasad jest potrzebna, natomiast "krytycyzm" zdecydowanie nie.
Na normy i zasady warto również patrzeć krytycznie, sprawdzać ich aktualność, bo czasy się zmieniają i coś, co sprawdzało się przez stulecia, w obecnej sytuacji może być bezpodstawne, niepotrzebne a nawet opresyjne.
Ten temat założyłem z myślą o osobach dorosłych.
Nie o górę się potkniesz, ale o kamień.
Re: Czy krytyka jest potrzebna?
@Rafael
Wprawdzie pod moim adresem nie sformułowałeś pytań, na które mogłabym odpowiedzieć, odniosę się do komentarza.
Nie chodziło mi o wychowanie dzieci małoletnich. Możliwe, że nie mam wystarczających kompetencji w dziedzinie psychologii akademickiej, ale jestem przekonana, że wg teorii Berne'a każdy ma w sobie m.in. "rodzica krytycznego" jako jeden ze stanów "ja".
Słyszałam, że nawet bardzo małe dzieci mają strukturę, która odpowiada za informowanie siebie samego, np. o tym, że dotknięcie gorącego czajnika jest bolesne.
Prawdopodobnie nie do końca zrozumiałam, jaką "krytykę" miałeś na myśli tworząc temat. Mogę się odnieść tylko do osobistych doświadczeń i poglądów.
Jeśli już się zdecyduję zwrócić uwagę osobie dorosłej, staram się to robić w odniesieniu do norm, np. że jakieś zachowanie albo słowa mogły być źle zrozumiane, np. odebrane jako atak personalny, złośliwość, że dany sposób prowadzenia rozmowy nie jest życzliwy i przyjazny.
Podobnie jeśli ktoś robi coś źle w sytuacji bardziej oficjalnej - przypominam jak wygląda procedura i jaki ma sens.
Jeśli mam wrażenie, że jakieś zachowanie jest przejawem biernej agresji lub złośliwości i powtarza się zbyt często, to nic nie mówię, bo to nie ma żadnego sensu, po prostu ograniczam kontakt z taką osobą.
Wprawdzie pod moim adresem nie sformułowałeś pytań, na które mogłabym odpowiedzieć, odniosę się do komentarza.
Nie chodziło mi o wychowanie dzieci małoletnich. Możliwe, że nie mam wystarczających kompetencji w dziedzinie psychologii akademickiej, ale jestem przekonana, że wg teorii Berne'a każdy ma w sobie m.in. "rodzica krytycznego" jako jeden ze stanów "ja".
Słyszałam, że nawet bardzo małe dzieci mają strukturę, która odpowiada za informowanie siebie samego, np. o tym, że dotknięcie gorącego czajnika jest bolesne.
Prawdopodobnie nie do końca zrozumiałam, jaką "krytykę" miałeś na myśli tworząc temat. Mogę się odnieść tylko do osobistych doświadczeń i poglądów.
Jeśli już się zdecyduję zwrócić uwagę osobie dorosłej, staram się to robić w odniesieniu do norm, np. że jakieś zachowanie albo słowa mogły być źle zrozumiane, np. odebrane jako atak personalny, złośliwość, że dany sposób prowadzenia rozmowy nie jest życzliwy i przyjazny.
Podobnie jeśli ktoś robi coś źle w sytuacji bardziej oficjalnej - przypominam jak wygląda procedura i jaki ma sens.
Jeśli mam wrażenie, że jakieś zachowanie jest przejawem biernej agresji lub złośliwości i powtarza się zbyt często, to nic nie mówię, bo to nie ma żadnego sensu, po prostu ograniczam kontakt z taką osobą.
- Rafael
- Krypto-Extra
- Posty: 901
- Rejestracja: 04 lip 2022, 22:01
- Płeć: mężczyzna
- Enneagram: 9w1
- MBTI: ISFJ
- Lokalizacja: Warszawa
Re: Czy krytyka jest potrzebna?
@Ósme cudo
Ale tego nie uważa się za coś złego, bardziej jako wyzwanie do rozwoju, zmierzenia się z tym w życiu. Taka wewnętrzna krytyka jak najbardziej jest potrzebna i prowadzi do wzrostu. U większości osób ta funkcja jest bardzo silna i też może być pomocna przy typowaniu.
Jednak ten wątek nie dotyczy wewnętrznej krytyki, a relacji między ludźmi, gdzie krytyka bardziej szkodzi niż pomaga, a zatem nie warto jej uprawiać na cudzym poletku.
Warto też sobie zadać pytanie, czy pomogłem/am komuś kiedykolwiek krytykując go?
I po co to robię tak naprawdę?
Wczoraj miałem rozmowę z dwoma osobami na ten temat i oboje powiedzieli, że krytykują kogoś dlatego, że nie są w stania zapanować nad swoimi emocjami, gdy ktoś ich zdaniem zachowuje się niewłaściwie.
I co do zasady uważają to za złe, ale nie potrafią się powstrzymać.
Krytykowany, krytykujący, czy może niezależny sędzia?
A kim miałby być ten sędzia?
Pastorem, księdzem, dietetykiem, lekarzem, a może psychologiem?
Ileż to między moimi rodzicami było sporów
właśnie o te normy. Wychowali się w zupełnie innym świecie i dla każdego z nich co innego było normalne.
A ja się temu przysłuchiwałem i wyciągnąłem uniwersalny wniosek, że żadnych norm nie ma dopóki jakichś się zgodnie nie przyjmie za wspólne.
A nawet jeśli się coś ustali to druga strona może się tego wyprzeć lub zapomnieć i dalej kłótnie będą trwały.
Dla niektórych osób podlegających silnym nastrojom i emocjom ta sama sytuacja może się jawić jako normalna lub nienormalna w zależności od aktualnego stanu w jakim się znajdują.
I nie mam tu na myśli jakiś zaburzonych, ale osoby dobrze funkcjonujące w życiu.
I też trzeba pamiętać, że w psychiatrii przyjmuję się za kryterium zaburzenia nie objawy tak jak kiedyś, ale tak zwaną normę funkcjonalną, która jest bardzo uznaniowa, gdy osoba jest z pogranicza.
Idąc tym tropem jeśli ktoś marzy o normalnej relacji to niech dąży do relacji funkcjonalnej, czyli takiej, która zaspakaja potrzeby jej uczestników w sposób wystarczający.
Zatem znacznie zdrowiej będzie powiedzieć szczerze czego nam osobiście potrzeba niż krytykować innych za to że nam tego nie nadają.
Niestety i tu może być problem, bo z jednej strony wiele osób nie zna swoich rzeczywistych potrzeb, a z drugiej nie umie ich wyrażać i co co za tym idzie ciągle krytykuje innych, bo nie czuje się spełniona.
Przykładowo zamiast krytykować partnera, że za dużo pracuje lepiej powiedzieć, że czuję się samotna/tny.
Mówić o swoich emocjach,
a nie o wadach drugiej osoby.
Niby to takie proste i oczywiste, a jednak rzadko spotykane.
Choć na ten moment nie znam nikogo, o którym mógłbym powiedzieć, że jest wobec mnie złośliwy lub agresywny w jakikolwiek sposób, nie licząc rzecz jasna jakiś chwilowych wybuchów emocji na które należy przymknąć oko.
Podobnie też uważa się w nurcie jungowskiej psychologii, tyle że w sposób szerszy i bardziej pogłębiony, gdzie szósta funkcja nazywana jest „krytykiem” i w ujęciu dynamicznym jest orbitą funkcji drugiej zwanej „rodzicem”. Czyli można powiedzieć, że jest to cień lub w innym ujęciu ciemna strona rodzica.Możliwe, że nie mam wystarczających kompetencji w dziedzinie psychologii akademickiej, ale jestem przekonana, że wg teorii Berne'a każdy ma w sobie m.in. "rodzica krytycznego" jako jeden ze stanów "ja".
Ale tego nie uważa się za coś złego, bardziej jako wyzwanie do rozwoju, zmierzenia się z tym w życiu. Taka wewnętrzna krytyka jak najbardziej jest potrzebna i prowadzi do wzrostu. U większości osób ta funkcja jest bardzo silna i też może być pomocna przy typowaniu.
Jednak ten wątek nie dotyczy wewnętrznej krytyki, a relacji między ludźmi, gdzie krytyka bardziej szkodzi niż pomaga, a zatem nie warto jej uprawiać na cudzym poletku.
Warto też sobie zadać pytanie, czy pomogłem/am komuś kiedykolwiek krytykując go?
I po co to robię tak naprawdę?
Wczoraj miałem rozmowę z dwoma osobami na ten temat i oboje powiedzieli, że krytykują kogoś dlatego, że nie są w stania zapanować nad swoimi emocjami, gdy ktoś ich zdaniem zachowuje się niewłaściwie.
I co do zasady uważają to za złe, ale nie potrafią się powstrzymać.
Sęk w tym, że normy bywają różne i kto ma decydować o tym co jest normą?Jeśli już się zdecyduję zwrócić uwagę osobie dorosłej, staram się to robić w odniesieniu do norm, np. że jakieś zachowanie albo słowa mogły być źle zrozumiane, np. odebrane jako atak personalny, złośliwość, że dany sposób prowadzenia rozmowy nie jest życzliwy i przyjazny.
Krytykowany, krytykujący, czy może niezależny sędzia?
A kim miałby być ten sędzia?
Pastorem, księdzem, dietetykiem, lekarzem, a może psychologiem?
Ileż to między moimi rodzicami było sporów
A ja się temu przysłuchiwałem i wyciągnąłem uniwersalny wniosek, że żadnych norm nie ma dopóki jakichś się zgodnie nie przyjmie za wspólne.
A nawet jeśli się coś ustali to druga strona może się tego wyprzeć lub zapomnieć i dalej kłótnie będą trwały.
Dla niektórych osób podlegających silnym nastrojom i emocjom ta sama sytuacja może się jawić jako normalna lub nienormalna w zależności od aktualnego stanu w jakim się znajdują.
I nie mam tu na myśli jakiś zaburzonych, ale osoby dobrze funkcjonujące w życiu.
I też trzeba pamiętać, że w psychiatrii przyjmuję się za kryterium zaburzenia nie objawy tak jak kiedyś, ale tak zwaną normę funkcjonalną, która jest bardzo uznaniowa, gdy osoba jest z pogranicza.
Idąc tym tropem jeśli ktoś marzy o normalnej relacji to niech dąży do relacji funkcjonalnej, czyli takiej, która zaspakaja potrzeby jej uczestników w sposób wystarczający.
Zatem znacznie zdrowiej będzie powiedzieć szczerze czego nam osobiście potrzeba niż krytykować innych za to że nam tego nie nadają.
Niestety i tu może być problem, bo z jednej strony wiele osób nie zna swoich rzeczywistych potrzeb, a z drugiej nie umie ich wyrażać i co co za tym idzie ciągle krytykuje innych, bo nie czuje się spełniona.
Przykładowo zamiast krytykować partnera, że za dużo pracuje lepiej powiedzieć, że czuję się samotna/tny.
Mówić o swoich emocjach,
Niby to takie proste i oczywiste, a jednak rzadko spotykane.
Ja też czasami tak robiłem.Jeśli mam wrażenie, że jakieś zachowanie jest przejawem biernej agresji lub złośliwości i powtarza się zbyt często, to nic nie mówię, bo to nie ma żadnego sensu, po prostu ograniczam kontakt z taką osobą.
Choć na ten moment nie znam nikogo, o którym mógłbym powiedzieć, że jest wobec mnie złośliwy lub agresywny w jakikolwiek sposób, nie licząc rzecz jasna jakiś chwilowych wybuchów emocji na które należy przymknąć oko.
Nie o górę się potkniesz, ale o kamień.
Re: Czy krytyka jest potrzebna?
Wygląda na to, że nie zrozumiałam intencji tematu. W proponowanym "właściwym" zakresie tematu nie mam nic do powiedzenia.
Doprecyzowując swoje poprzednie wypowiedzi, pisałam o sytuacjach, gdy zwracam komuś uwagę odwołując się do norm i zasad, które narusza. Miałam na myśli sformalizowane, ustalone normy, często arbitralne, niekiedy mające formę przepisów prawa. Np. mogę zwrócić uwagę kierowcy, że przekracza dozwoloną prędkość, albo mogę zwrócić komuś uwagę, że dana procedura powinna wyglądać inaczej: najpierw wykonujemy czynność a, a potem b.
Są też w miarę ustalone, choć niespisane zasady kulturalnego zachowania i zasad współżycia społecznego.
Jeśli ktoś prywatnie decyduje się być bucem, szanuję jego wybór i ucinam kontakt.
Doprecyzowując swoje poprzednie wypowiedzi, pisałam o sytuacjach, gdy zwracam komuś uwagę odwołując się do norm i zasad, które narusza. Miałam na myśli sformalizowane, ustalone normy, często arbitralne, niekiedy mające formę przepisów prawa. Np. mogę zwrócić uwagę kierowcy, że przekracza dozwoloną prędkość, albo mogę zwrócić komuś uwagę, że dana procedura powinna wyglądać inaczej: najpierw wykonujemy czynność a, a potem b.
Są też w miarę ustalone, choć niespisane zasady kulturalnego zachowania i zasad współżycia społecznego.
Jeśli ktoś prywatnie decyduje się być bucem, szanuję jego wybór i ucinam kontakt.